Chór dorośli

Chór przygotowuje repertuar na Triduum Paschalne oraz duże uroczystości parafialne. Regularne próby zaczynają sie przed Wielkim Postem. Kontakt: s. Katarzyna Jackowska (tel. 728 327 667)

„Kto kocha, ten śpiewa”. Jeżeli te słowa św. Augustyna postaramy się wprowadzić w życie, jeżeli śpiew będzie rzeczywiście wspólnotowy, każda celebracja Eucharystii będzie przyczyniać się do budowania z nas tej społeczności, jaką jest Kościół. Kościół, który wspólnie wielbi Boga i kroczy drogą do niebieskiego Jeruzalem, w którym będziemy Boga wielbić na wieki.

Ks. Stanisław Czerwik Liturgia jako śpiew uwielbienia Boga
Niedziela, edycja kielecka, 25/2014

O naszym chórze

Po dwudziestu latach dokładnych początków już nikt nie pamięta. Ale było to chyba w roku 1994. Ks. Justyn zaproponował, by stworzyć chór i zaśpiewać podczas Triduum Paschalnego. Nie było łatwo, a partie głosów rozszyfrowywało się czasem przy pomocy... fletu prostego. Entuzjaści mieszali się z osobami mającymi głos. Najwięcej "umiał" ks. Justyn, ale i to było względne, a poza tym podczas liturgii był za daleko, by służyć pomocą. Dyrygenta też nie było, bo wszyscy najlepiej się znaliśmy na śpiewaniu w takt wybijany przez gitarę. Dlatego z nieba nam spadła grupa oazowiczów, którzy w naszym domu rekolekcyjnym przeżywali jeden ze stopni swojej formacji - wspólną celebrację Triduum Paschalnego. I chyba tak właśnie było, że za pierwszym (i drugim?) razem zadyrygował Wojtek Gałązka (przez lata guru diakonii muzycznej Ruchu Światło-Życie), a chór zaśpiewał dzięki połączeniu sił parafialno-oazowych. Może pomijając rezurekcję, gdyż w pierwszych latach po wielogodzinnym śpiewaniu podczas Wigilii Paschalnej najdzielniejsi i najwytrwalsi śpiewali jeszcze o 6.00 rano, oaza natomiast pospiesznie rozjeżdżała się do domów.

Potem było już tylko lepiej! Próby prowadziła żelazną reką Kasia (z czasem nasza organistka), a po latach dołączył do niej mąż Tomek. Zdarzały się momenty, kiedy pałeczkę przejmowali młodzi i dyrygował Michał, a później Dominik. Pierwotnego składu jest nas teraz niecała połowa. Najwięcej osób wykruszyło się z biegiem lat z powodu wyprowadzki z Wesołej (Krzysiek, Monika, Ania, Agnieszka, Marta, Magda, Gosia, Aldona i in.), ale - co nas bardzo cieszy - od kilku lat zaczyna z nami śpiewać drugie pokolenie chórzystów, czyli nasze dzieci. Oznacza to też radosne powroty tych, którzy wzięli od nas urlop wychowawczy.

Na co dzień żyjemy życiem parafii, a raz do roku - w Wielkim Poście - zaczynamy spotkania i próby przygotowujące nas do tych najważniejszych celebracji w życiu Kościoła. Trzeba przyznać, że oprócz ogromnej przyjemności ze stawania się wspólnotą, która wspólnie wielbi Pana śpiewem, posługa podczas liturgii stanowi też rodzaj ofiary. Nie chodzi nawet o to, że rodziny musiały się przyzwyczaić do tego, że czasem jest mniej ciast, niż plan przewidywał, bo w czasie prac domowych dodatkowa próba wyskoczy. To akurat sprawiło, że całe nasze domy poznają sens tych dni i właściwą hierarchię spraw. Prawdziwe wyrzeczenie stanowi bycie sługą liturgii i braci, którzy w niej uczestniczą. Nikt z nas nie przychodzi, by indywidualnie pogrążyć się w modlitwie, ale z dyscypliną stajemy się częścią tej grupy, która bierze odpowiedzialność za właściwą godność i piękno celebracji. Czasem chcielibyśmy usiąść podczas Triduum na dole w kościele i uczestniczyć stamtąd w liturgii i... posłuchać, jak ten chór śpiewa! Ale te chwile myślenia po ludzku nigdy nie biorą góry i co roku gromadzimy się, by śpiewać ad maiorem Dei gloriam