Chór dorosłych

Chór dorosłych

 

Chór przygotowuje repertuar na Triduum Paschalne oraz duże uroczystości parafialne. Regularne próby zaczynają się przed Wielkim Postem.

„Kto kocha, ten śpiewa”. Jeżeli te słowa św. Augustyna postaramy się wprowadzić w życie, jeżeli śpiew będzie rzeczywiście wspólnotowy, każda celebracja Eucharystii będzie przyczyniać się do budowania z nas tej społeczności, jaką jest Kościół. Kościół, który wspólnie wielbi Boga i kroczy drogą do niebieskiego Jeruzalem, w którym będziemy Boga wielbić na wieki.

Ks. Stanisław Czerwik Liturgia jako śpiew uwielbienia Boga
Niedziela, edycja kielecka, 25/2014

O naszym chórze

Po dwudziestu latach dokładnych początków już nikt nie pamięta. Ale było to chyba w roku 1994. Ks. Justyn zaproponował, by stworzyć chór i zaśpiewać podczas Triduum Paschalnego. Nie było łatwo, a partie głosów rozszyfrowywało się czasem przy pomocy... fletu prostego. Entuzjaści mieszali się z osobami mającymi głos. Najwięcej "umiał" ks. Justyn, ale i to było względne, a poza tym podczas liturgii był za daleko, by służyć pomocą. Dyrygenta też nie było, bo wszyscy najlepiej się znaliśmy na śpiewaniu w takt wybijany przez gitarę. Dlatego z nieba nam spadła grupa oazowiczów, którzy w naszym domu rekolekcyjnym przeżywali jeden ze stopni swojej formacji - wspólną celebrację Triduum Paschalnego. I chyba tak właśnie było, że za pierwszym (i drugim?) razem zadyrygował Wojtek Gałązka (przez lata guru diakonii muzycznej Ruchu Światło-Życie), a chór zaśpiewał dzięki połączeniu sił parafialno-oazowych. Może pomijając rezurekcję, gdyż w pierwszych latach po wielogodzinnym śpiewaniu podczas Wigilii Paschalnej najdzielniejsi i najwytrwalsi śpiewali jeszcze o 6.00 rano, oaza natomiast pospiesznie rozjeżdżała się do domów.

Potem było już tylko lepiej! Próby prowadziła żelazną reką Kasia (z czasem nasza organistka), a po latach dołączył do niej mąż Tomek. Zdarzały się momenty, kiedy pałeczkę przejmowali młodzi i dyrygował Michał, a później Dominik. Pierwotnego składu jest nas teraz niecała połowa. Najwięcej osób wykruszyło się z biegiem lat z powodu wyprowadzki z Wesołej (Krzysiek, Monika, Ania, Agnieszka, Marta, Magda, Gosia, Aldona i in.), ale - co nas bardzo cieszy - od kilku lat zaczyna z nami śpiewać drugie pokolenie chórzystów, czyli nasze dzieci. Oznacza to też radosne powroty tych, którzy wzięli od nas urlop wychowawczy.

Na co dzień żyjemy życiem parafii, a raz do roku - w Wielkim Poście - zaczynamy spotkania i próby przygotowujące nas do tych najważniejszych celebracji w życiu Kościoła. Trzeba przyznać, że oprócz ogromnej przyjemności ze stawania się wspólnotą, która wspólnie wielbi Pana śpiewem, posługa podczas liturgii stanowi też rodzaj ofiary. Nie chodzi nawet o to, że rodziny musiały się przyzwyczaić do tego, że czasem jest mniej ciast, niż plan przewidywał, bo w czasie prac domowych dodatkowa próba wyskoczy. To akurat sprawiło, że całe nasze domy poznają sens tych dni i właściwą hierarchię spraw. Prawdziwe wyrzeczenie stanowi bycie sługą liturgii i braci, którzy w niej uczestniczą. Nikt z nas nie przychodzi, by indywidualnie pogrążyć się w modlitwie, ale z dyscypliną stajemy się częścią tej grupy, która bierze odpowiedzialność za właściwą godność i piękno celebracji. Czasem chcielibyśmy usiąść podczas Triduum na dole w kościele i uczestniczyć stamtąd w liturgii i... posłuchać, jak ten chór śpiewa! Ale te chwile myślenia po ludzku nigdy nie biorą góry i co roku gromadzimy się, by śpiewać ad maiorem Dei gloriam